- Wychodzę! – krzyknęłam gdy zbiegałam po schodach.
- Dokąd to? – ojciec wychylił się z gabinetu. W okularach na nosie i wzrokiem Sherlocka Holmesa wygląda komicznie.
- Jestem umówiona, wrócę… sama nie wiem o której. Pa – wysłałam mu buziaka i wybiegłam z domu. Od razu uderzyło we mnie gorące powietrze. Jeśli dalej tak będzie do baru dojadę cała spocona. Wsiadłam do samochodu i związałam włosy w wysoki kucyk. Może chociaż to trochę mi pomoże. Ulice jak zwykle zatłoczone o tej porze, więc pojechałam skrótem. Na miejsce dojechałam nieco spóźniona. Thomas już na mnie czekał, wybrał nasz ulubiony stolik co lekko dodało mi otuchy. Wyglądał… nieziemsko. Choć pewnie zrobił na mnie wrażenie tylko, dlatego, że nie widziałam go od roku. Porządnie zmężniał i chyba nawet wyładniał od wczorajszego wieczora. Może nie jest chodzącym Bogiem, ale jak dla mnie to idealny chłopak.
- Hej – podeszłam do niego nieco niepewnie i zupełnie nie miałam pojęcia jak się zachować. Z reguły dawaliśmy sobie małego buziaka w policzek, lecz zważając na okoliczności raczej nie wypadało. Widziałam, że jest lekko zmieszany, więc usiadłam naprzeciwko niego i zawołałam kelnera.
- Poproszę wodę. – zamówiłam kiedy do nas podszedł. Po chwili milczenia odezwał się Tommy.
- Chciałbym, żebyś powiedziała mi dlaczego wyjechałaś? – spojrzał mi głęboko w oczy jakby chciał prześwietlić mnie wzrokiem na wskroś. Te jego ciemne oczy… i kasztanowe włosy… mogłabym wpatrywać się w niego godzinami. Poczułam jak nadal patrzy mi głęboko w oczy, dlatego lekko się zarumieniłam. Kate co ty robisz – skarciłam siebie w myślach – odpowiedz mu w reszcie!
- Sama nie wiem, u mnie w domu to temat tabu. Podobno groziło mi niebezpieczeństwo i nie mogłam nikogo narażać, zwłaszcza ciebie. – to ostatnie wyszeptałam prawie niesłyszalne.
- Catherine, proszę cię nie okłamuj mnie – kolejne spojrzenie w oczy, tym razem jakby chciał mi powiedzieć „musisz ranić mnie jeszcze bardziej?”. Mówi do mnie „Catherine” ostatnio zwrócił się do mnie tak kiedy byliśmy strasznie skłóceni. Niedobrze.
- Staram się być z tobą szczera. Nie wiem, dlaczego musiałam wyjechać, wierz mi… gdybym wiedziała pewnie byłbyś pierwszą osobą, która by to wiedziała.
- Strasznie obawiałem się o ciebie. Wyobrażasz sobie co musiałem czuć kiedy zniknęłaś tak bez śladu? Byłem w twoim domu kilka razy, ale twoi rodzice nie chcieli zdradzić mi szczegółów. Zbywali mnie tylko „nic jej nie jest” i „niedługo wróci”. Wiesz co czułem?
- Tomi – przerwałam mu – To nie było dla mnie łatwe. Myślałam, że zrozumiesz i mi wybaczysz a ja wrócę po miesiącu, lecz to trochę wyszło spod kontroli.
- Próbowałem pozbierać się przez kilka miesięcy. I teraz kiedy w końcu zaufałem Corrie wróciłaś ty. Sam nie wiem co czuję – po słowach „zaufałem Corrie” musiałam zrobić łyk zimnej wody, żeby nie wybuchnąć ze złości. Ta wredna małpa odebrała mi chłopaka, dobrze wiedziała, że to jego kocham najbardziej i wykorzystała chwilę, kiedy mnie nie było. Miałam ochotę wyrwać jej te piękne blond włosy z głowy. Kompletnie mnie zamurowało. Kiedy zauważył, że nie mam nic do powiedzenia, chociaż miałam i to dużo, ale niekoniecznie miłego, kontynuował.
- Myślałem, że nic już do ciebie nie czuję, lecz kiedy wczoraj zobaczyłem cię na festynie… sam nie wiem. Chciałbym być fair wobec Corrie, ale nie wiem czy ją kocham. Owszem lubię ją i jest bardzo zabawna… proponuję abyśmy jak na razie zachowali stosunki koleżeńskie. Muszę przemyśleć kilka spraw. Dobrze? – zabrzmiało to jak standardowe „zostańmy przyjaciółmi”. Nie miałam mu tego za złe, ale to zazwyczaj ja tak mówiłam chłopcom a nie oni mi. Co mogłam zrobić? Jedynie przytaknęłam.
- Muszę iść, jestem umówiony. – wstał, przez chwilę chciał chyba dać mi buziaka, ale w porę się opanował.
- Z Corrie? – wypaliłam nie wiadomo kiedy.
- Tak – odpowiedział i wyszedł na ulicę. Zostałam sama w barze z tysiącami myśli na minutę. Wyszukałam telefon w torebce (okazało się, że był w kuchni) i zadzwoniłam do Alice, ponieważ mam ją pierwszą na liście kontaktów.
- Słucham? – odebrała już po dwóch sygnałach.
- Możemy się spotkać? – spytałam po czym wybuchłam płaczem.
Po kilku minutach Alice siedziała obok mnie na ławce w parku i próbowała pocieszyć. Chyba nie do końca było jej to na rękę wczoraj wspominała coś o randce z jakimś Benem, ale byłam w zbyt podłym nastroju, żeby zwracać na to uwagę. Co prawda mogłam zadzwonić do Belli, lecz dziś wieczorem ma wyjechać z rodzicami i bratem na Hawaje, więc teraz pewnie pakowała rzeczy. Po długiej rozmowie kiedy poczułam się lepiej chciałam wrócić do domu.
- Dziękuję za pomoc. Nie miałam do kogo się zwrócić, przypomniałam sobie, że dziś jesteś umówiona z Benem tak? – przytaknęła – więc idź szykuj się i miłej zabawy.
- Może poszłabyś z nami?
- Nie dzięki, chwila samotności dobrze mi zrobi. - Otrzepałam spodenki z niewidzialnego kurzu i pojechałam do domu. Czasami zastanawiam się jak to jest mieć rodzeństwo. Jestem jedynaczką i jak na razie to mi nie przeszkadza chociaż bywają momenty, że chciałabym mieć chociaż jedną siostrę lub brata. Bella ma młodszego brata i mimo ich częstych kłótni, jak to w rodzeństwie podobno bywa, wiem, że nie oddałaby go nikomu za żadne skarby świata. Życie w tak dużym domu tylko z rodzicami jest w pewnym sensie smutne. Wiem, chcą dla mnie jak najlepiej, mam wszystko czego zapragnę a nawet jeszcze więcej, ale czuję się taka samotna. Pieniądze nie są w stanie zapewnić mi rodzinnego ciepła. Wróciłam do domu i położyłam się spać. Byłam okropnie zmęczona po nieprzespanej w całości nocy i całym dniu. Zasnęłam nawet nie wiem kiedy.
***
- Kate? – mama stała pochylona nade mną i próbowała mnie obudzić.
- Co jest? – odpowiedziałam zaspana.
- Idziemy z tatą do państwa Millar. Zamówi sobie pizze czy na co masz ochotę. Wrócimy koło północy. – wyszła z pokoju pozostawiając po sobie tylko silną woń perfum Coco Chanel. Przetarłam oczy wierzchem dłoni i sprawdziłam która godzina. 19:54. Powolnie wstałam z łóżka i poszłam do łazienki przemyć twarz. Alice na randce, Bella wyjechała, Tommy…. Domyślam się z kim spędza dzisiejszy wieczór. Przebrałam się w czarne rurki, turkusową bluzeczkę na krótki rękawek i cienki sweterek. Poprawiłam fryzurę i zgarnęłam do torebki pieniądze, które zostawiła mi mama. Nie chcę siedzieć samemu w domu, dlatego poszłam na plażę i w drodze zastanawiałam się gdzie iść. Szłam brzegiem plaży i rozmyślałam o wszystkim i niczym. Miasto o zachodzie słońca wygląda naprawdę pięknie. Chyba nigdy w życiu nie miałam okazji przejść się nad zatoką o tej porze dnia. Zazwyczaj przychodziłam tu z Thomasem, ale nigdy nie zwracałam uwagi na widoki. Byłam za bardzo zapatrzona w niego i to wystarczało mi w pełni do szczęścia. Nagle poczułam jak coś popycha mnie od tyłu. Odwróciłam się gwałtownie sprawdzając co to. Mały piesek stał naprzeciwko mnie i wesoło merdał ogonkiem. Był przesłodki a jego prawe uszko lekko opadające dodawało mu uroku.
- Hej! – zwróciłam się do pieska i spróbowałam pogłaskać. Po chwili pieszczot uciekł w stronę swojego pana, który… był bardzo przystojny.
- Przepraszam za mojego psa.
- Nic nie szkodzi. Jest bardzo ładny.
- Dziękuję, ale na dłuższą metę równie niegrzeczny – uśmiechnął się do mnie odsłaniając idealnie proste i białe zęby. Szybko ukradkiem zmierzyłam go wzrokiem. Miał na sobie biały t-shirt , krótkie spodenki i adidasy. Opalony brunet o ciemnych, chyba piwnych oczach. Mmm… boski!
- Może w ramach rekompensaty dasz się namówić na spacer po plaży? – zaproponował a ja nie potrzebowałam dużo czasu do namysłu. Od razu się zgodziłam i ruszyliśmy przed siebie.
- Jesteś stąd? – zapytał.
- Tak, mieszkam tu od urodzenia.
- Dziwne, nigdy cię tu nie widywałem.
- Rzadko kiedy tu bywam, a szkoda bo miasto z tej perspektywy wygląda korzystniej niż z zatłoczonej ulicy.
- Przepraszam za mój brak manier, jestem Max. – podał mi rękę.
- Catherine, miło mi- odwzajemniłam uścisk. Z tego co zdążyłam z niego wyciągnąć mieszka tu od kilku lat i chodzi do publicznej szkoły na Grand Street. Często wychodzi na wieczorne spacery po plaży i uwielbia pływać. Poczułam się przy nim bardzo pewna siebie. Nie zauważyłam kiedy opowiedziałam mu cały mój życiorys łącznie z wyjazdem do Rzymu i problemem z Thomasem. jest bardzo wyrozumiały, normalnie każdy chłopak po takim monologu miałby mnie dosyć, ale nie on.
- Potrzebujesz rozrywki. Dasz się zaprosić do porządnego klubu? – mimo świetnej rozmowy i jego dobrych porad nadal go nie znałam. Z reguły nie umawiam się z nieznanymi chłopcami sam na sam, ale on ma w sobie coś dzięki czemu mogę mu ufać. Wiem, że przy nim nic mi nie grozi.
- Ok.
- Mówisz serio?
-Tak. – uśmiechnęłam się.
- W takim razie chodźmy. Odprowadzę psa do domu i zapraszam na dobrą zabawę.
***
Zaprowadził mnie do klubu o jakim w życiu nie słyszałam a to trudne do uwierzenia, gdyż jestem osobą bardzo rozrywkową. Choć w sumie nie… nie lubię tej głośniej muzyki, świateł i dymu, ale musiałam polubić kiedy rodzice przepisali mnie do innej szkoły. Teraz chodzę do Private East San Francisco High School. Ta szkoła słynie z licznych skandali. Wcześniej nie lubiłam biżuterii, drogich ubrań od znanych na całym świecie projektantów czy alkoholu... tego wszystkiego nauczyła mnie ta szkoła, a raczej ludzie do niej uczęszczający. Oczywiście bez odpowiedniego stanu konta nikt nie będzie w stanie przeżyć tam tygodnia. Wracając do tego klubu. Był zdecydowanie inny niż te w których z reguły bywałam. Na końcu najciemniejszej ulicy i strasznie mroczny. Zdziwiło mnie skąd Max zna te okolice i powoli zaczęłam obawiać się jego zamiarów. Kiedy weszliśmy atmosfera była bardzo… dziwna. Wszyscy jakby na moment zamarli i spojrzeli na drzwi w których akurat staliśmy. Poczułam jak po moim ciele przebiegają dreszcze. Max złapał mnie za rękę i zaprowadził do stolika. Cały czas czułam na sobie czyjś wzrok, lecz nie miałam odwagi odwrócić się i sprawdzić kto to. Usiadłam pod ścianą i czekałam na Maksa, który gdzieś mi zniknął. Po chwili wrócił z dwiema szklankami.
- To dla ciebie. – podstawił przede mną szklankę z dziwną zawartością. Czarna ciecz na górze z zieloną pianą nie zachęcała mnie do picia.
- Co to?
- To drink, specjalność tego lokalu. Spróbuj. – spojrzałam na niego niepewnie i nie wiedziałam czy powinnam uciekać. Wzbudził we mnie mieszane uczucia. Chyba zbyt pochopnie go osądziłam i uległam. Chciałam z nim iść tylko, dlatego, żeby nie pozostać samemu na już właściwie pustej plaży. Raz się żyje – pomyślałam i zrobiłam łyka dziwnego napoju. Miał rację nic mi się nie stało a w smaku był całkiem dobry.
- Może zatańczymy ? – chwyciłam jego rękę i pozwoliłam, aby mnie poprowadził. Nie spodziewałam się, że jest takim dobrym tancerzem. Od razu złapaliśmy rytm i zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Po kilku piosenkach temperatura strasznie wzrosła, dlatego wróciłam do stolika. Max został na parkiecie tańcząc z jakąś znajomą. Usiadłam na moim dawnym miejscu i obserwowałam ludzi.
- Hej – obok mnie usiadł jakiś chłopak. Na oko wyglądał na jakieś 20 lat, przybliżył twarz niebezpiecznie blisko i spojrzał mi w oczy. Jego były strasznie tajemnicze. Nic oprócz czerni nie było w nich widać. Przestraszona odsunęłam się od niego zwiększając między nami dystans.
- To ty jesteś nową znajomą Maksa?
- Tak to ja. – próbowałam, aby mój głos brzmiał pewnie. Max gdzie jesteś?! – pomyślałam desperacko.
- Ładna jesteś, szczerze mówiąc nie spodziewałem się po Maksie, że wybierze właśnie ciebie.
- Co? O czym ty mówisz?
- Dominik! – usłyszałam Maxa. – zostaw ją. Zawsze muszę cię kontrolować. – tajemniczy chłopak wstał, powiedział kilka słów Maksowi na ucho i zniknął w tłumie.
- Czego od ciebie chciał?
- Nie wiem – odpowiedziałam i przez chwilę zastanowiłam się nad słowami Dominika. Co miał na myśli mówiąc „nie spodziewałem się, że wybierze właśnie ciebie”? To miejsce napawa mnie grozą.
- Wiesz, chyba będę się już zbierać.
- Dobrze, odprowadzę cię. – myśl, że Max miałby iść razem ze mną nie była zbyt kusząca po tym co powiedział tamten chłopak, lecz podróż samemu do domu a zwłaszcza wydostanie się z tej dzielnicy też nie napawało mnie zbytnim optymizmem. Z dwojga złego lepiej, aby mnie odprowadził. Przytaknęłam mu i wyszliśmy z klubu. Powietrze lekko się ochłodziło, dlatego zdjął kurtkę i zarzucił mi na ramiona. Pożegnaliśmy się przy bramie do parku. Postanowiłam, że nie będę zdradzać mu mojego miejsca zamieszkania, dlatego złapałam taksówkę. Już miałam do niej wsiadać kiedy Max złapał mnie za rękę.
- Dasz mi swój numer? – spytał. W głowie miałam pełno myśli. Był naprawdę miły i zachowywał się przez cały ten wieczór jak prawdziwy dżentelmen, lecz słowa Dominika lekko mnie zaniepokoiły. W rezultacie podałam mu 9 cyfr, które zapisał na klawiaturze swojego telefonu.
- Pa – powiedziałam i wsiadłam do żółtej taksówki.
***
Mała informacja ; ) Dodałam dwie nowe zakładki " Informowani" - jeśli chcecie być informowane o moich nowych rozdziałach wpisujcie się tam, oraz "SPAM" - informacje o NN i wszelki spam zamieszczajcie w tej zakładce. Dziękuję za komentarze i liczę, że będzie ich coraz więcej.
Jeszcze takie małe pytanko... czy, któraś z was zajmuje się może robieniem szablonów czy czymś takim? Przydałoby się tutaj coś ciekawego ;)