piątek, 7 września 2012

Rozdział 6. Zaufanie


Odwróciłam się żeby wejść do domu i zobaczyłam jak Paula wychodzi od siebie z tajemniczą osobą. Lepszej okazji może nie być – pomyślałam i krzyknęłam do dziewczyn. Przystanęły na ulicy i skierowały wzrok w moją stronę. Kiedy zobaczyłam Victorię zamurowało mnie. To ta z mojego snu! Piękna rudowłosa dziewczyna stała naprzeciwko mnie i jakby nie zwracała uwagi na to, że wpatruję się w nią jak w obrazek. Jedynie kolor oczu miała inny, z krwisto czerwonych  teraz miała bordowe podpadające pod piwne.
- Hej, co jest? – zapytała Paula i wyrwała mnie z zamyślenia.
- Pomyślałam, że może mogłybyśmy odświeżyć nasze kontakty i spotkać się od czasu do czasu.
- Jasne... idziesz z nami? - zaproponowała po chwili namysłu.
- Poczekajcie na mnie, wezmę tylko pieniądze. – liczyłam na zaproszenie. Wiedziałam, że muszę jakoś poznać tą Victorię. Nie wiem dlaczego, przecież nie powinnam jej o nic podejrzewać, ale jakaś cząstka mnie mówiła, abym nie próbowała jej ufać. Pobiegłam do domu, wzięłam pieniądze, założyłam getry czarną tunikę, sandały , kapelusz i mogłyśmy iść. Pojechałyśmy taksówką do Goldena to chyba najbardziej ekskluzywny klub w całym San Francisco i strasznie drogi. Kupiłyśmy sobie po kieliszku martini i usiadłyśmy przy stoliku. Na parkiecie tańczyło już kilka osób, ale to był dopiero początek. Cała impreza miała dopiero się zacząć. Coraz więcej osób przychodziło na dyskotekę i zaczynali tańczyć. Kilka razy próbowałam zacząć rozmowę z Victorią na jej temat kiedy Paula tańczyła z jakimś napalonym macho, ale zawsze go zmieniała lub udawała, że nie słyszała. Po kilku piosenkach miałam dosyć zagadywania jej na siłę. I tak nic nie wskóram – pomyślałam i zrobiłam kolejnego łyka martini.
- Zatańczymy? – usłyszałam propozycję wyszeptaną mi na ucho. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Maksa. Był ubrany cały na czarno, ale i w tym kolorze było mu do twarzy. Podałam mu rękę i zaczęliśmy tańczyć. Co chwilę ktoś ocierał się o mnie lub uderzał ramieniem, ale takie już są zasady tańca. Wiedziałam już, że Max świetnie tańczy dlatego pozwoliłam aby mną pokierował.
- Nie podoba mi się ta Victoria, uważaj na nią. – wykrzyczał.
- Dlaczego? Nic ci o niej nie mówiłam, znasz ją? – spojrzałam mu prosto w oczy, ale odwrócił wzrok. Skąd on o niej wiedział?
- Znam ją, po prostu nic jej nie mów zwłaszcza o mnie dobrze?
- Jasne – powiedziałam. Co miałabym jej mówić jak nawet nie odpowiada na moje pytania. Tańczyliśmy dalej póki nie skończyła się chyba już piąta piosenka. Podeszłam do baru i zamówiłam kolejny kieliszek martini. Kiedy czekałam aż ktoś zrealizuje moje zamówienie zauważyłam Thomasa i Corrie. Siedzieli w kącie przy stoliku i całowali namiętnie. Na ten widok zrobiło mi się strasznie niedobrze. Poczułam nagły przypływ zazdrości. Max wyszedł zadzwonić, ale kiedy wróci muszę coś zrobić.
- No jestem – po kilku minutach znów był obok mnie. Dopiłam martini do końca i znów ruszyliśmy na parkiet. Tym razem to ja go poprowadziłam. Specjalnie podeszłam do stolika tej „słodkiej” pary, żeby Thomas miał okazję mnie zobaczyć. Starałam się zwrócić jego uwagę na siebie i w końcu to mi się udało. Kiedy czułam jego wzrok na mnie przysunęłam moje ciało bliżej Maxa i zbliżyłam moje wargi do jego. Proszę nie oddalaj się – pomyślałam i namiętnie go pocałowałam. Na początku był lekko rozkojarzony, ale po chwili przejął pałeczkę. Poczułam jak na moich policzkach rosną rumieńce. Teraz dopiero uzmysłowiłam sobie mój błąd. To było takie nieodpowiedzialne. Wykorzystałam Maxa żeby wzbudzić zazdrość na moim byłym. Oddaliłam głowę od Maxa. Przez chwilę nie wiedziałam co zrobić.
- Twój ojciec mnie zabije…
- Co? – niedosłyszałam co powiedział. Muzyka grała tak głośno, że nie mogłam usłyszeć nawet własnych myśli.
- Nie nic – odpowiedział tylko i przytulił do siebie. Poczułam się jeszcze bardziej podle. Co jeśli on jest we mnie zakochany i tym sposobem dałam mu nadzieję? To tylko kolega a ja go perfidnie wykorzystałam. Czułam niechęć do samej siebie.
- Przepraszam – rzuciłam i wyszłam z klubu.
- Co jest? – Max dogonił mnie i złapał za rękę.
- Przepraszam za to co zrobiłam, to było nie na miejscu, wykorzystałam cię żeby wzbudzić zazdrość w moim byłym. – roześmiał się.
- Wiem dlaczego to zrobiłaś.
- Jak to?
- Widziałem jak specjalnie prowadzisz mnie w tamtym kierunku a później nerwowo zerkałaś w jego stronę, kiedy już zwrócił uwagę ty mnie pocałowałaś.
- Więc… pomogłeś mi.
- Tak, można tak to nazwać a teraz ty pomożesz mi.
- W jakiej sprawie?
- Nie będziesz próbowała spotykać się z Victorią jasne?
- Dobrze, ale dlaczego tak jej nie lubisz?
- Mam swoje powody, kiedyś ci o tym opowiem a teraz idź do dziewczyn i kulturalnie się z nimi pożegnaj będę tu czekał. – weszłam do klubu i odnalazłam w tłumie ludzi Paulę co nie było łatwe. Znów tańczyła z jakimś kompletnie pijanym chłopakiem, który co chwilę tulił głowę do jej piersi. Myślałam, że ma więcej rozumu w głowie.
- Ja lecę, pożegnaj ode mnie Viki i miłej zabawy – rzuciłam i wyszłam na zewnątrz. Max siedział już w samochodzie. Wsiadłam do auta od strony pasażera i odwiózł mnie do domu.

***

Rodzice byli już w domu, ale tym razem o nic nie pytali. Pozwolili mi pójść do pokoju bez zbędnych wyjaśnień. I dobrze w końcu nie jestem już dzieckiem. Sama potrafię o siebie zadbać. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się w łóżku.
 Ktoś mnie goni a ja nie mogę odwrócić twarzy. Biegnę przez ciemny las co chwilę potykając się o kamienie czy wystające korzenie. Mokra, zimna trawa dotyka moich gołych stóp, które zaczynają odmawiać mi posłuszeństwa.  Wiem, że grozi mi niebezpieczeństwo, ale nie mam pojęcia dlaczego. Kto mnie ściga?! Zatrzymuję się i odwracam twarz. W mroku nic nie widzę, lekkie światło księżyca przebija się przez gałęzie drzew, lecz mimo tego jestem w stanie zobaczyć lekkie kontury drzew.
- Kim jesteś? – krzyczę, lecz nie otrzymuję odpowiedzi.
- Odpowiadaj!  -próbuję jeszcze raz, ale i tym razem nadaremno. Serce bije mi coraz szybciej, oddech staje się niemiarowy a po plecach spływa mała kropla zimnego potu. Gorączkowo szukam wzrokiem tajemniczej postaci. Słyszę coraz bardziej donośniejszy śmiech. Próbuję zorientować się skąd dobiega, lecz jakby co chwilę był w innym miejscu. Widzę zarys ciemnej postaci. Jakbym gdzieś już ją widziała… Tylko gdzie?
- Czemu węszysz?
- Co? – zapytałam zdezorientowana.
- Lepiej skończ z tym, dobrze ci radzę! – odpowiedziała i zniknęła.
Obudziłam się jeszcze bardziej przestraszona niż poprzedniej nocy. 03:10 – przeklęta godzina – pomyślałam i usiadłam na łóżku. Mimo lęku podeszłam do okna i zmierzyłam okolicę wzrokiem. Zatrzymałam wzrok na oknie w którym wczoraj widziałam dziewczynę, lecz tym razem nikogo nie spostrzegłam. Założyłam szlafrok i zeszłam na dół do kuchni. Po omacku odnalazłam lodówkę i wyciągnęłam z niej karton soku pomarańczowego. Usłyszałam jakieś głosy dobiegające z gabinetu ojca. Poszłam tam i przystanęłam przed drzwiami. Ojciec z reguły nie pracował o tej godzinie, dlatego lekko mnie to zaniepokoiło.
- Gdzie ją jutro zaprosisz? – usłyszałam jego głos. W gabinecie było dosyć widno, pewnie rozmawiał z kimś internetowo, może przez skypa. Musiałam wytężyć słuch, żeby usłyszeć odpowiedź.
- Jeszcze nie wiem, ale bez obaw będzie bezpieczna.
- Mam nadzieję, że już nic jej nie grozi.
- Ja również – głos rozmówcy był mi znajomy, jakbym gdzieś już go słyszała.
- Max… ufam ci.
- Dobranoc.
Max?! No tak to jego głos, teraz już wiem skąd go znam, ale dlaczego on rozmawiał z moim ojcem i to –bez wątpienia – o mnie! Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. O co im chodzi? Dlaczego rozmawiają potajemnie w środku nocy i skąd się znają?  Dziś jestem już zbyt zmęczona, aby robić ojcu awanturę, lecz jutro musze wyciągnąć wszystkie informacje od Maxa. Ktoś musi mi wreszcie wyjaśnić o co tu chodzi.
Tak jak się spodziewałam rano dostałam sms-a od niego.
„Spotkamy się dziś?” przeczytałam głośno. Szybko odpisałam „ Jasne, o 14stej w Goldenie.” – wieczorami to najlepszy klub w mieście za to w dzień idealnie sprawdza się jako kawiarnia. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam szorty i zielony t-shirt. Ostatnio pogoda jest bardzo przyjemna. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Jak zwykle rodzice byli w pracy. Wcześniej zamówiłam taksówkę, aby nie tłuc się w przepełnionym autobusie. Na miejscu byłam jeszcze przed czasem, dlatego wybrałam stolik i zamówiłam zimną wodę. Max przyszedł lekko spóźniony. Chyba biegł, bo po jego twarzy widać było zmęczenie.
- Hej – rzucił na przywitanie i usiadł naprzeciwko mnie. – co słychać?
- Chcę wiedzieć co cię łączy z moim ojcem.
- Co?
- Nie udawaj zaskoczonego, słyszałam waszą wczorajszą rozmowę, dlaczego rozmawiacie w środku nocy? Masz coś do ukrycia ?
- Kate to nie tak…
- To powiedz jak! Całe życie jestem oszukiwana, musiałam wyjechać nie mam pojęcia czemu, teraz pojawiasz się ty i nawet nie wiedziałam, że znasz mojego ojca!
- Dobrze, musiałaś wyjechać, bo groziło ci niebezpieczeństwo.
- To już wiem. – przerwałam mu.
- Nie jesteś tym kim myślisz.
- Co?!
- Twój ojciec prosił mnie, abym był twoim strażnikiem. Muszę cię chronić.
- Przed kim?
- Nic więcej nie mogę ci powiedzieć. Muszę iść, pa- odpowiedział i wyszedł. Po prostu wyszedł a ja nic nowego się nie dowiedziałam. Byłam strasznie zła, dopiłam wodę i pojechałam do domu.

4 komentarze:

  1. Wow . . . No nieźle ! Końcówka mnie zaintrygowała . . . Kim ona jest ?! Musi mieć strażnika ? Ale faaajnie, już nie mogę się doczekać NN ;D Rozdział genialny ! ;)
    Pozdrawiam ! ;***

    [ http://angels--versus--demons.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo . . . Jestem pierwsza ! Suuper ! ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe... Końcówka, moim zdanie najlepsza. Taka... tajemnicza, zostawiająca po sobie ciekawość i niedosyt.
    Zastanawia mnie, kom ONA jest?? O co w tym wszystkim chodzi?
    Pewnie niedługo się dowiem. :D


    PS: Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale nie mam zbytnio czasu. Korzystam ze swego rodzaju swobody, gdyż zmogło mnie chorubsko i nadrabiam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz wspaniale , czekam na więcej .I jeszcze ta końcówka mnie rozbroiła dziewczyno jesteś wspaniała . Zapraszam do siebie i liczę na szczery kom http://lolaa1881.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń