sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 7 " jesteś inna"


Kiedy otworzyłam drzwi wejściowe do domu zobaczyłam kopertę leżącą na podłodze. Podejrzanie równo i tak jakoś tajemniczo. Podniosłam ją z podłogi i obejrzałam z każdej strony, ale nie była zaadresowana. Rozerwałam biały papier i rozłożyłam kartkę złożoną na cztery części.
Przestań węszyć – przeczytałam głośno. Czyli mój sen to nie była fikcja? Nie, to niemożliwe, przecież to był tylko sen tak jak i każdy inny. Zgniotłam kartkę i wyrzuciłam do kosza. To jakaś wielka paranoja mimo to nie mogłam się uspokoić. Wyszukałam w torebce telefon i zadzwoniłam do Maxa. Jeśli ma mnie chronić powinien tu być. Usłyszałam odgłos podnoszonej słuchawki.
- Max?
- Tak, o co chodzi?
- Musisz do mnie przyjechać.
- Kate, nie mam zamiaru ci nic tłumaczyć.
- Nie chodzi o to… chyba ktoś mi grozi….
- Za dziesięć minut będę. – rozłączył się a ja zyskałam trochę spokoju. Otworzyłam szafkę i wyszukałam w koszu zgnieciony list. Rozprostowałam go na stole i czekałam na dzwonek do drzwi. W końcu Max przyjechał. Jego włosy były mokre a po nagim torsie spływały gdzieniegdzie małe kropelki wody. Pewnie był surfować, morze dziś jest idealnie wzburzone.
- Co jest? – bez słowa podałam mu kartkę i poczekałam na jego reakcję. Zaskoczył mnie, myślałam, że zareaguje zupełnie inaczej a tymczasem w ogóle się tym nie przejął. – No i co?
- Jak to co? Ktoś mi grozi!
- To tylko głupia kartka, pewnie ktoś z twoich przyjaciół chciał zrobić żart.
- A moje sny też są głupie?!
- Jakie sny? – zaciekawiony utkwił we mnie wzrok. Opowiedziałam mu dokładnie wszystko co zaszło przez te dwie noce oczywiście nie pomijając epizodu z Victorią. Moje słowa bardzo go przejęły. Wyciągnął telefon z kieszeni i zadzwonił po mojego ojca. Po kilku minutach pojawił się w drzwiach a chwilę po nim mama. Wszyscy razem usiedliśmy na kanapie i czekaliśmy aż ktoś zacznie rozmowę. W końcu nie wytrzymałam.
- Możecie mi wyjaśnić o co tu chodzi? – mama z ojcem wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Max siedział na fotelu naprzeciwko mnie, ale jakby był wyłączony z tego wszystkiego. Siedział tylko i był wpatrzony w kubek ciepłej herbaty, którą przed chwilą mu zrobiłam. Był z nami chyba tylko dlatego, że musiał niż chciał.
- Kate, jesteś inna niż myślisz – zaczęła mama – ja i twój ojciec nie jesteśmy zwykłymi osobami. Zarówno ja jak i John mamy takie same korzenie, jesteśmy nefilami. – gdzieś już słyszałam to słowo… no tak! Mama kilka lat temu opowiadała mi historyjki o tych postaciach, ale nie miałam pojęcia, że jestem jedną z nich. Jak to możliwe? Nefil to istota posiadająca nadprzyrodzone zdolności. Kiedyś słyszałam historię, że nefil to dziecko człowieka i upadłego anioła.
- Jak to?
- Moi rodzice są nefilami od kilku pokoleń. Twój ojciec jest synem upadłego anioła, dlatego nigdy nie poznałaś dziadka. Rok temu musiałaś wyjechać, ponieważ groziło ci straszne niebezpieczeństwo, skończyłaś już szesnaście lat, ale nadal nie mogłaś zadbać o samą siebie. To idealny wiek, aby anioł zapanował nad twoim ciałem na całe dwa tygodnie. Na te dwa tygodnie upadłe anioły stają się ludźmi i mogą wszystko czuć, a więc także zapładniać kobiety, przez ten czas nie wiesz co się z tobą dzieje. Wiesz wszystko, ale ktoś inny panuje nad twoim ciałem, aby cię przed tym ostrzec musieliśmy cię ukryć w jakimś dalekim miejscu. – od nadmiaru informacji rozbolała mnie głowa, lecz niestety to składało się w logiczną całość. Siedziałam wpatrzona w kubek tak jak Max przed chwilą. Nie mogę sobie wyobrazić jak to możliwe, ze nie jestem zwykłym człowiekiem.
- Kate, jest jeszcze jedna informacja. Musisz znów wyjechać.
- Co?
- Ta Victoria to prawdopodobnie upadły anioł, nie wiemy czego od ciebie chce, ale nie możemy cię narażać. Max zawiezie cię do specjalnej szkoły i zostanie tam z tobą dopóki nic nie będzie ci grozić.
- Czyli ile?
- Przynajmniej miesiąc. – ku jego zdziwieniu nie wybuchnęłam gniewem, nie zrobiłam awantury, wręcz przeciwnie. Chciałam powiedzieć, że są wakacje i nie mam zamiaru jechać do żadnej szkoły, lecz tego nie zrobiłam. Zachowałam stoicki spokój i poszłam do pokoju spakować rzeczy. Po chwili doszła do mnie mama i pomogła zabrać to co najpotrzebniejsze. Okazało się, że mam wyjechać już teraz, Max pojechał do domu skoczyć po torbę( był już przygotowany) i za chwilę ma podjechać po mnie. Miałam przynajmniej nadzieję, że będę mogła pożegnać się z dziewczynami, lecz mój ojciec nie rozumie co to przyjaźń. Z jednej strony doskonale go rozumiem. Martwi się o życie jego jedynej córki, ale mógłby czasami okazać mi trochę zrozumienia i współczucia. Po pół godziny siedziałam już w aucie i machałam do stojących na podjeździe domu -rodziców.
- Długo będziemy jechać?
- Ponad sześć godzin. Jesteś głodna? Mam kilka kanapek.
- Nie dzięki. Jak poznałeś mojego ojca?
- Nasi rodzice poznali się na jakimś balu czy czymś takim w zeszłym roku. To moja matka wymyśliła, abyś wyjechała do Włoszech i obiecała, że zajmę się tobą kiedy wrócisz. Byłem wtedy na nią strasznie zły, ale musiałem. W mojej rodzinie szacunek to podstawa, nie mogę zgłosić sprzeciwu rodzicom a tym bardziej w takiej sytuacji.
- Ile masz lat? Podobno po wyglądzie nie można oceniać nefila.
- Tak, starzejemy się wolniej, ja mam 19 lat.
- Myślałam, że jesteś bardziej niezależny i męski.
- Wątpisz w moją męskość? – Max był lekko wzburzony. Poczułam jak zaczynam wstępować na niebezpieczny grunt, ale nie zamierzałam się wycofywać.
- Cały czas słuchasz tego co mówią ci dorośli, nigdy nie masz własnego zdania, czy to nie jest wystarczający dowód? – samochód zaczął przyspieszać. Pożałowałam tych słów, lecz nie miałam zamiaru przepraszać. Jeszcze nie teraz, w tym momencie trafiło do mnie to wszystko, ta cała chora sytuacja. Nie chcę jechać do jakiejś obcej szkoły, w której będę siedziała miesiąc a nawet i dłużej tylko dlatego, aby zadowolić mojego ojca.
- Zwolnij!
- Lubię szybką jazdę.
- Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor! Dlaczego? Bo śmiałam zakpić z twojej dumy i honoru, masz rację to bardzo rozsądne zachowanie, ale przyznajesz mi tym rację.
- Zamknij się i pozwól mi prowadzić.
- Zatrzymaj samochód!
- Proszę – powiedział kiedy wjechaliśmy na parking obok jakiejś stacji paliw. Zabrałam torebkę z tylnego siedzenia i wychodząc mocno trzasnęłam drzwiami. Noc otulała mnie swym mrokiem z każdej strony jednak nie miałam zamiaru rezygnować z mych postanowień. Nie wrócę do samochodu choćby nie wiem co. Szłam przed  siebie i nawet nie wiedziałam gdzie jestem.
- Kate, wracaj do samochodu – powiedział nieco spokojniej, ale wiedziałam, że to tylko pozory. W głębi duszy był na mnie strasznie zły. Nim zdążyłam mrugnąć stałam obok samochodu. Max przyciskał moje ciało do maski samochodu i poczułam jego ciężki oddech. W świetle księżyca wyglądał strasznie przystojnie. Nie wiem, dlaczego, lecz w tamtej chwili miałam ochotę zatopić się w jego ustach i poczuć dotyk jego rąk na mojej skórze. Na szczęście w porę opamiętałam moje myśli. Widziałam w jego oczach kompletną dezorientację. Jeszcze sekundę temu był na mnie wściekły a teraz jakby cala złość z niego uleciała. Spojrzał mi głęboko w oczy jakby chciał powiedzieć coś czego nie może i sprawia mu to wielki ból. Odwróciłam wzrok ułatwiając nam obojgu wyjście z tej niezręcznej sytuacji.
- Wsiadaj do samochodu – wyszeptał i otworzył mi drzwi. Usiadłam na siedzeniu i ruszyliśmy. Do końca podróży nie odezwałam się ani słowem. Po kilku minutach zasnęłam oparta głową o szybę samochodu. 

***
Dawno mnie tu nie było. Nie wiem czy ktokolwiek przeczyta to co napisała, ale trudno. Chyba muszę to jakoś zakończyć. Co prawda mam jeszcze 7 rozdziałów, ale wena już mnie opuściła. Nie mam pojęcia co pisać i jak to zakończyć. Zaczęłam to opowiadanie z nadzieją, że nagle mnie oświeci i będę miała na to koncepcję, ale tak się nie stało. No trudno. Nie wiem czy jeszcze coś tu opublikuję. Jeśli zobaczę jakieś komentarze pod tym to pewnie tak. 
Chciałabym zaprosić was wszystkich, którzy to czytacie na mojego drugiego bloga z nowym opowiadaniem. Mam już zarys co się będzie w nim działo, dlatego mam nadzieję, że je dokończę ; )
Zapraszam i dziękuję za wszystkie komentarze tutaj jak i na nowym blogu : 

only-one-love-one-life.blogspot.com

xoxo Tyśka : D