środa, 2 stycznia 2013

Rozdział 8 Szkoła


Podjechaliśmy pod szkołę około dziewiątej rano. Byliśmy gdzieś między Los Angeles a San Diego, lecz nie potrafię lepiej tego sprecyzować. Przywitała nas dyrektorka i zaprosiła do środka. Wydawało mi się, że ją znam… możliwe, że była u nas kilka razy, lecz wtedy nie wiedziałam jeszcze kim jest. Wprowadziła mnie do gabinetu i poleciła abym usiadła. Max został na zewnątrz i miał zanieść bagaże do pokoi.
- Jesteś Kate tak? – zwróciła się do mnie. Przytaknęłam.  W rękach trzymała szarą teczkę, zauważyłam, że widnieje na niej moje imię. Świetnie, mają nawet moją kartotekę. Może wiedzą z kim spędziłam ostatnie dwa dni z dokładnością co do godziny i o moim pocałunku z Maxem? To wszystko chyba jakiś żart.
- Twój ojciec prosił abyśmy mieli cię na oku. Jesteś teraz w magicznej szkole dla wyjątkowych osób. Będziesz chodziła na zajęcia z naszymi uczniami, są wakacje, lecz uczycie się nie tylko wiadomości o mocach. Przedmioty takie jak język ojczysty czy matma również będą nauczane. Mamy wszystkie miejsca w akademiku żeńskim zajęte, dlatego przez jakiś czas musisz mieszkać w pokoju z Maxem. Masz jakieś pytania?
- Mogę wychodzić bez pozwolenia czy jestem kontrolowana 24 godziny na dobę?- zapytałam ironicznie co lekko zdenerwowało dyrektorkę, zobaczyłam na jej czole lekko pulsującą żyłkę, ale zachowała spokój. Pewnie mój ojciec nieźle zapłacił za tą szkołę.
- Nasi uczniowie poruszają się tylko po terenie szkoły. Wyjście poza mury grozi ci wielkim niebezpieczeństwem. – ciągle tylko mówią o tym „grozi ci wielkie niebezpieczeństwo” a ja nawet nie wiem co może mi się stać. Nie chciałam dłużej słuchać dyrektorki, dlatego zamilkłam i czekałam aż ktoś zaprowadzi mnie do pokoju. Przy wyjściu z gabinetu podała mi plan lekcji, który schowałam do torebki nawet na niego nie zerkając. Max siedział już w pokoju. Był całkiem przytulnie urządzony. Ściany pomalowane na biało sprawiały wrażenie jakbym była w szpitalu, ale nie było źle. Po lewej stronie od wejścia była mała łazienka a dalej pod ścianą stało jedno łóżko i szafa. Naprzeciwko drzwi jest dosyć duży balkon co trochę dodało mi otuchy. W razie czego mogę zamknąć się na balkonie i zapomnieć o całym świecie. Tak bardzo chciałam uciec od tych kłopotów… właściwie od całego mojego życia.
- Śpisz na podłodze – rzuciłam do Maxa i otworzyłam drzwi balkonowe.
- Chyba żartujesz, jesteśmy w części męskiej, więc to ja mam tu coś do powiedzenia. Śpię na łóżku i koniec a ty rób co chcesz.
- Nie ma mowy, to ja śpię na łóżku!
- Połowa łóżka moja druga połowa twoja. Jeśli coś ci nie pasuje zawsze możesz spać na podłodze. – uśmiechnął się ironicznie i zniknął za drzwiami łazienki. Jak on mnie denerwuje! Myśli, że jeśli jest starszy może wszystko. Uważa, iż jest lepszy ode mnie. To chyba jeszcze średniowieczne myślenie. Według niego kobieta nie ma nic do gadania a mężczyzna powinien decydować o każdej sprawie. Wyszłam ochłonąć na balkon i przejrzałam mój plan. Zajęcia już trwają, zresztą dziś nie muszę na nie iść. O jedenastej ktoś przyjedzie i oprowadzi mnie po szkole. Mam nadzieję, że nie będę skazana na Maxa cały czas. Potrzebuję przyjaciółki, której mogłabym powiedzieć wszystko co chcę. Po kilku minutach Max wyszedł z łazienki owinięty samym ręcznikiem. Czasami działa mi na nerwy a innym razem mam ochotę… Nie! To tylko zapatrzony w siebie chłopaszek, który myśli, że jest strasznie dorosły i może wszystko. Usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam niską dziewczynę ubraną w mundurek szkoły.
- Cześć jestem Nicole a ty Kate? – powiedziała w lekkim uśmiechu. – przyszłam oprowadzić cię po szkole.
- Chodźmy – odpowiedziałam i wyszłam z pokoju.
- Moment – wykrzyczał Max – poczekajcie na mnie. – jak zwykle musiał popsuć mi humor. Myślałam, że będę miała okazję zaprzyjaźnić się z jakąś dziewczyną a on tymczasem musiał iść z nami jak pies. Przeszliśmy przez chyba pięć korytarzy i jakieś dwanaście klas w których były lekcje. Wszyscy uczniowie patrzyli na mnie jakbym była nie z tej planety.  Nicole też jest nefilką choć nie tak czystej krwi jak ja. Podobno będziemy miały razem lekcje, ten fakt bardzo mnie ucieszył. Wreszcie uwolnię się od Maxa.
- Nat ?! – wykrzyknął ktoś za nami. Przystanęliśmy i odwróciliśmy głowy w jego stronę. W naszą stronę biegł szczupły blondyn.
- Jev? – zapytał Max. O co tu chodzi – pomyślałam i spojrzałam na Nicole, która była równie zaskoczona jak ja. Chłopcy czy mężczyźni przywitali się po przyjacielsku i chyba w końcu stwierdzili, że należą się nam wyjaśnienia.
- To Jev mój przyjaciel. Poznaliśmy się jak jeszcze chodziłem do tej szkoły. – wyjaśnił nam i zaczął rozmawiać z kolegą. – Co ty tu robisz?
- Przyjechałem na wakacje, a ty?
- Jestem tutaj… służbowo.
- Dlaczego nazwałeś go Nat? – wtrąciłam się do rozmowy.
- Bo to jest Nat… - Jev zerknął na Maxa.
- To już koniec oprowadzania – Max zmienił temat.
- Tak, możecie wrócić do pokoju. Za 15 minut lunch. – odpowiedziała mi Nicole i zniknęła w którejś klasie.
- Jev my musimy już iść, spotkamy się na lunchu ok?
- Jasne, do zobaczenia. – nie odezwałam się słowem do Maxa póki nie wróciliśmy do pokoju. Usiadłam na łóżku i czekałam na wyjaśnienia, lecz chyba nie miał zamiaru nic mi tłumaczyć.
- Czemu „Nat”? – usiadł obok mnie.
- To moje prawdziwe imię. To było głupie, że nie powiedziałem ci prawdy, ale musiałem kontynuować to kłamstwo. Przepraszam.
- Że co ??
- Przepraszam, ale…
- Dzięki za szczerość. – wybiegłam z pokoju i mocno trzasnęłam drzwiami. Nie mogę nikomu ufać. poszłam na stołówkę i wzięłam moją porcje. Było tam mało osób, dlatego bez problemów mogłam wybrać stolik. Usiadłam i zaczęłam jeść gorące warzywa jednocześnie zastanawiając się co robić. Po chwili podeszła do mnie Nicole.
- Hej, pomyślałam, że może masz ochotę przyjść dzisiaj na imprezę? Będzie na plaży o 20stej. Masz szanse poznać kilka osób. – zgodziłam się bez wahania i zaczęłam rozmawiać z Niki. Opowiedziała mi o szkole i ludziach, którzy się tu uczą. Chodzi do tej szkoły dopiero drugi sezon, ale zna prawie każdego. Podczas lunchu Nicole zapoznała mnie z kilkoma osobami. Poznałam Rosalie, Anne, Zacka i kilka innych osób, których imiona już zapomniałam. Nie spotkałam Maxa a właściwie Nathana i bardzo dobrze. Chyba zabiłabym go wzrokiem. Nienawidzę jego jak i moich rodziców. Myślą, że jestem zabawką i nic nie czuję, co chwile zmieniam miejsce pobytu i nie pytają się mnie o zdanie. Po posiłku wszyscy wrócili na lekcję a ja wyszłam na zewnątrz. Słońce mocno grzało dlatego znalazłam wolną ławkę w cieniu i usiadłam na niej. Rozmyślałam o wszystkim i o niczym. Pośród drzew zapomniałam o wszystkim co mnie dotychczas spotkało. Teraz trafiło do mnie, że nie odpisałam nic Alice i Belli. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i odczytałam smsy.
„ Gdzie jesteś? Twoi rodzice mówią, że pojechałaś na wakacje, tak? Mam nadzieję, że szybko wrócisz bo nie wytrzymam tu sama. P.S. Thomas pytał o ciebie” – napisała mi Alice. Wystukałam szybką odpowiedź na klawiaturze.
„ Pojechałam do ciotki. Niedługo wrócę i wybierzemy się na jakąś imprezę. Powiedz Thomasowi, że wyjechałam na wakacje i jak tylko wrócę skontaktuję się z nim. Buziaki ;*”
Kolejny sms był od Belli. Przesyłała pozdrowienia i napisała kiedy wraca. Powiedziałam jej, że musiałam wyjechać i bardzo za nią tęsknię. Siedziałam jeszcze chwilę na ławce i myślałam co założę na imprezę. Wybrałam jasne cygaretki, różowy top i sandały. Pozostaje mieć nadzieję, że Nathan nie został zaproszony.