Podjechaliśmy pod szkołę około dziewiątej rano. Byliśmy
gdzieś między Los Angeles a San Diego, lecz nie potrafię lepiej tego
sprecyzować. Przywitała nas dyrektorka i zaprosiła do środka. Wydawało mi się,
że ją znam… możliwe, że była u nas kilka razy, lecz wtedy nie wiedziałam
jeszcze kim jest. Wprowadziła mnie do gabinetu i poleciła abym usiadła. Max
został na zewnątrz i miał zanieść bagaże do pokoi.
- Jesteś Kate tak? – zwróciła się do mnie. Przytaknęłam. W rękach trzymała szarą teczkę,
zauważyłam, że widnieje na niej moje imię. Świetnie, mają nawet moją kartotekę.
Może wiedzą z kim spędziłam ostatnie dwa dni z dokładnością co do godziny i o
moim pocałunku z Maxem? To wszystko chyba jakiś żart.
- Twój ojciec prosił abyśmy mieli cię na oku. Jesteś
teraz w magicznej szkole dla wyjątkowych osób. Będziesz chodziła na zajęcia z
naszymi uczniami, są wakacje, lecz uczycie się nie tylko wiadomości o mocach.
Przedmioty takie jak język ojczysty czy matma również będą nauczane. Mamy
wszystkie miejsca w akademiku żeńskim zajęte, dlatego przez jakiś czas musisz
mieszkać w pokoju z Maxem. Masz jakieś pytania?
- Mogę wychodzić bez pozwolenia czy jestem kontrolowana
24 godziny na dobę?- zapytałam ironicznie co lekko zdenerwowało dyrektorkę,
zobaczyłam na jej czole lekko pulsującą żyłkę, ale zachowała spokój. Pewnie mój
ojciec nieźle zapłacił za tą szkołę.
- Nasi uczniowie poruszają się tylko po terenie szkoły.
Wyjście poza mury grozi ci wielkim niebezpieczeństwem. – ciągle tylko mówią o
tym „grozi ci wielkie niebezpieczeństwo” a ja nawet nie wiem co może mi się
stać. Nie chciałam dłużej słuchać dyrektorki, dlatego zamilkłam i czekałam aż
ktoś zaprowadzi mnie do pokoju. Przy wyjściu z gabinetu podała mi plan lekcji,
który schowałam do torebki nawet na niego nie zerkając. Max siedział już w
pokoju. Był całkiem przytulnie urządzony. Ściany pomalowane na biało sprawiały
wrażenie jakbym była w szpitalu, ale nie było źle. Po lewej stronie od wejścia
była mała łazienka a dalej pod ścianą stało jedno łóżko i szafa. Naprzeciwko
drzwi jest dosyć duży balkon co trochę dodało mi otuchy. W razie czego mogę
zamknąć się na balkonie i zapomnieć o całym świecie. Tak bardzo chciałam uciec
od tych kłopotów… właściwie od całego mojego życia.
- Śpisz na podłodze – rzuciłam do Maxa i otworzyłam drzwi
balkonowe.
- Chyba żartujesz, jesteśmy w części męskiej, więc to ja
mam tu coś do powiedzenia. Śpię na łóżku i koniec a ty rób co chcesz.
- Nie ma mowy, to ja śpię na łóżku!
- Połowa łóżka moja druga połowa twoja. Jeśli coś ci nie
pasuje zawsze możesz spać na podłodze. – uśmiechnął się ironicznie i zniknął za
drzwiami łazienki. Jak on mnie denerwuje! Myśli, że jeśli jest starszy może
wszystko. Uważa, iż jest lepszy ode mnie. To chyba jeszcze średniowieczne
myślenie. Według niego kobieta nie ma nic do gadania a mężczyzna powinien
decydować o każdej sprawie. Wyszłam ochłonąć na balkon i przejrzałam mój plan.
Zajęcia już trwają, zresztą dziś nie muszę na nie iść. O jedenastej ktoś
przyjedzie i oprowadzi mnie po szkole. Mam nadzieję, że nie będę skazana na
Maxa cały czas. Potrzebuję przyjaciółki, której mogłabym powiedzieć wszystko co
chcę. Po kilku minutach Max wyszedł z łazienki owinięty samym ręcznikiem.
Czasami działa mi na nerwy a innym razem mam ochotę… Nie! To tylko zapatrzony w
siebie chłopaszek, który myśli, że jest strasznie dorosły i może wszystko.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam niską dziewczynę ubraną
w mundurek szkoły.
- Cześć jestem Nicole a ty Kate? – powiedziała w lekkim
uśmiechu. – przyszłam oprowadzić cię po szkole.
- Chodźmy – odpowiedziałam i wyszłam z pokoju.
- Moment – wykrzyczał Max – poczekajcie na mnie. – jak
zwykle musiał popsuć mi humor. Myślałam, że będę miała okazję zaprzyjaźnić się
z jakąś dziewczyną a on tymczasem musiał iść z nami jak pies. Przeszliśmy przez
chyba pięć korytarzy i jakieś dwanaście klas w których były lekcje. Wszyscy
uczniowie patrzyli na mnie jakbym była nie z tej planety. Nicole też jest nefilką choć nie tak czystej krwi jak ja. Podobno będziemy
miały razem lekcje, ten fakt bardzo mnie ucieszył. Wreszcie uwolnię się od
Maxa.
- Nat ?! – wykrzyknął ktoś za nami. Przystanęliśmy i
odwróciliśmy głowy w jego stronę. W naszą stronę biegł szczupły blondyn.
- Jev? – zapytał Max. O co tu chodzi – pomyślałam i
spojrzałam na Nicole, która była równie zaskoczona jak ja. Chłopcy czy
mężczyźni przywitali się po przyjacielsku i chyba w końcu stwierdzili, że
należą się nam wyjaśnienia.
- To Jev mój przyjaciel. Poznaliśmy się jak jeszcze
chodziłem do tej szkoły. – wyjaśnił nam i zaczął rozmawiać z kolegą. – Co ty tu
robisz?
- Przyjechałem na wakacje, a ty?
- Jestem tutaj… służbowo.
- Dlaczego nazwałeś go Nat? – wtrąciłam się do rozmowy.
- Bo to jest Nat… - Jev zerknął na Maxa.
- To już koniec oprowadzania – Max zmienił temat.
- Tak, możecie wrócić do pokoju. Za 15 minut lunch. –
odpowiedziała mi Nicole i zniknęła w którejś klasie.
- Jev my musimy już iść, spotkamy się na lunchu ok?
- Jasne, do zobaczenia. – nie odezwałam się słowem do
Maxa póki nie wróciliśmy do pokoju. Usiadłam na łóżku i czekałam na
wyjaśnienia, lecz chyba nie miał zamiaru nic mi tłumaczyć.
- Czemu „Nat”? – usiadł obok mnie.
- To moje prawdziwe imię. To było głupie, że nie
powiedziałem ci prawdy, ale musiałem kontynuować to kłamstwo. Przepraszam.
- Że co ??
- Przepraszam, ale…
- Dzięki za szczerość. –
wybiegłam z pokoju i mocno trzasnęłam drzwiami. Nie mogę nikomu ufać. poszłam
na stołówkę i wzięłam moją porcje. Było tam mało osób, dlatego bez problemów
mogłam wybrać stolik. Usiadłam i zaczęłam jeść gorące warzywa jednocześnie
zastanawiając się co robić. Po chwili podeszła do mnie Nicole.
- Hej, pomyślałam, że może masz ochotę przyjść dzisiaj na
imprezę? Będzie na plaży o 20stej. Masz szanse poznać kilka osób. – zgodziłam
się bez wahania i zaczęłam rozmawiać z Niki. Opowiedziała mi o szkole i
ludziach, którzy się tu uczą. Chodzi do tej szkoły dopiero drugi sezon, ale zna
prawie każdego. Podczas lunchu Nicole zapoznała mnie z kilkoma osobami.
Poznałam Rosalie, Anne, Zacka i kilka innych osób, których imiona już
zapomniałam. Nie spotkałam Maxa a właściwie Nathana i bardzo dobrze. Chyba
zabiłabym go wzrokiem. Nienawidzę jego jak i moich rodziców. Myślą, że jestem
zabawką i nic nie czuję, co chwile zmieniam miejsce pobytu i nie pytają się
mnie o zdanie. Po posiłku wszyscy wrócili na lekcję a ja wyszłam na zewnątrz.
Słońce mocno grzało dlatego znalazłam wolną ławkę w cieniu i usiadłam na niej.
Rozmyślałam o wszystkim i o niczym. Pośród drzew zapomniałam o wszystkim co
mnie dotychczas spotkało. Teraz trafiło do mnie, że nie odpisałam nic Alice i
Belli. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i odczytałam smsy.
„ Gdzie jesteś? Twoi rodzice mówią, że pojechałaś na
wakacje, tak? Mam nadzieję, że szybko wrócisz bo nie wytrzymam tu sama. P.S.
Thomas pytał o ciebie” – napisała mi Alice. Wystukałam szybką odpowiedź na
klawiaturze.
„ Pojechałam do ciotki. Niedługo wrócę i wybierzemy się
na jakąś imprezę. Powiedz Thomasowi, że wyjechałam na wakacje i jak tylko wrócę
skontaktuję się z nim. Buziaki ;*”
Kolejny sms był od Belli. Przesyłała pozdrowienia i
napisała kiedy wraca. Powiedziałam jej, że musiałam wyjechać i bardzo za nią
tęsknię. Siedziałam jeszcze chwilę na ławce i myślałam co założę na imprezę.
Wybrałam jasne cygaretki, różowy top i sandały. Pozostaje mieć nadzieję, że
Nathan nie został zaproszony.
Uhm... jako pierwsza komentuję. Ok.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał. Przyznam , że robi się bardzo ciekawie. Gorąco, rzekłabym nawet. ;p
Piszesz ciekawie i przyjemnie się czyta.
Zaciekawiłaś mnie, więc czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
Pozdrawiam.
PS: Wybacz, że tak krótko i mało treściwie, ale czas mnie goni... Za dużo roboty. :)
OMG kocham cie. Haha
OdpowiedzUsuńpisz dalej i zastanów sie nad napisaniem ksiazki bo piszesz codownie przyjemnie sie czyta i tylko pozazdroscic mozna
Pozdrawiam:-)
Z niecierpliwoscia czzekam na kolejny rozdzial http://ciociawiesiamniekocha4.blogspot.com/
jejku ten blog jest niesamowity
OdpowiedzUsuńpisz kolejne rozdziały tutaj :)
czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :D